Na Elbę przyjeżdżamy klika dni po oficjalnym rozpoczęciu obozu nurkowego. Każdy dzień rozpoczyna się od „rozpływki”, a po śniadaniu o godzinie 9:00 odbywa się apel na którym poruszane są najważniejsze sprawy życia obozowego i kursów.
Następnego dnia zaczynamy kurs suchego skafandra CMAS (SS1) prowadzony przez instruktora Artura Lipko.
Pod bacznym okiem instruktorów Romana Walczyka i Kingi Korniejenko kursanci na stopień CMAS P2 skrupulatnie wykonują powierzone im zadania.
Ważnym elementem kursu na stopień P2 jest ratownictwo nurkowe.
Wyciągniecie nurka z wody to ogromny wysiłek, dodatkowo na niekorzyść może działać upał, zmęczenie czy waga ratowanego partnera. Płetwonurek CMAS P2 może nurkować do głębokości 40 m w grupie z płetwonurkami o równorzędnych lub wyższych kwalifikacjach.
Upał ponad 30c' a my w ciepłych suchych skafandrach! Według wytycznych KDP szkolenie to 6h wykładów i 8h zajęć na wodach otwartych.
Artur przekazuje nam wiedzę teoretyczną i ćwiczy umiejętności praktyczne umożliwiające bezpieczne nurkowanie w suchym skafandrze. Na kursie nie mamy jednak sposobności przekonać się jak przyjemnie i ciepło jest w suchym skafandrze. Nie możemy doczekać się nurkowań w zimniejsze dni na krakowskim Zakrzówku.
W zatoce w miejscowości Nisporto, gdzie stacjonowaliśmy poza płetwonurkami pojawili się w wodzie inni nieproszeni goście. Meduzy, białe nieszkodliwe i ciemno różowe, które parzyły nieznośnie.
Kiedy po nurkowaniach w suchych skafandrach wypłynęliśmy na powierzchnię, doznaliśmy szoku! Daria prawdopodobnie poparzona przez meduzę w dolną wargę wyglądała groteskowo. Widok był taki jak po nieudanej zabawie z botoksem. Daria szybko dostała nie wiedzieć czemu przydomek Minge :) Byliśmy spokojni bo chroniło nas cały czas testowanie przez nas ubezpieczenie www.starter24.pl. Jednak po konsultacji z lekarzem klubowym okazało się, że nie będzie konieczne wzywanie dodatkowej pomocy. Skończyło się na zażyciu leków antyhistaminowych.