W nieco okrojonym składzie docieramy na drugą najpiękniejszą plażę na Krecie. Elfonisi (Ελαφονήσι, Elafonissi) to mała wysepka na końcu południowo-zachodniego skraju Krety. Łączy ją płytka laguna z samą Kretą. Czysta woda o kolorach przechodzących od zieleni, aż do głębokiego błękitu, sąsiaduje z pięknymi plażami, których biały piasek jest w niektórych miejscach pomieszany jest z kawałkami muszelek tworzącymi malownicze różowe pasy.
Jak zwykle znajdujemy miejsce na uboczu, mnie zatłoczone i bardziej dzikie.
Główna cześć plaży łączy się z wysepką Elafonisi.
Plaża Elafonisi kojarzy się przede wszystkim z różowym piaskiem i płytką wodą. Jednak niech te widoki was nie zwiodą. Wieje tu wiatr znad Sahary zwany livas. Potrafi tworzyć jedne z najwyższych fal na Morzu Śródziemnym o czym przekonał się liniowiec Austrian Lloyd, który zatonął tu w 1907 roku.
Zrobić selfie prawie 2 kilogramową lustrzanką nie jest wcale takie łatwe :)
W Bartku i Darii obudziły się dziecięce instynkty. „robimy naszyjnik!” :) Jest pięknie, spacerujemy, zbieramy muszle, robimy zdjęcia.
Podobno są tacy turyści, którzy chcą mieć taki piasek w domu. Niestety plaża jest z piasku okradana…
Tu już mniej różowy piach.
My piasku nie zabieramy, zostawiamy natomiast taki ślad po sobie :)
Powoli wracamy do reszty ekipy, dziś musimy znaleźć kolejną miejscówkę do spania na dziko. Kompletnie nie kalkuluje się nam wracać do hotelu ponad 200km, żeby następnego dnia wrócić w ten sam rejon wyspy. Mamy przeczucie, że miejsce będzie wyjątkowe…