W drodze na plażę Matala trafiamy do jakiejś jaskini. Nie ma nikogo poza nami. Jest trochę strasznie, tym bardziej, że latarek nie zabraliśmy. Po wejściu w ciemną strefę rezygnujemy z dalszej eksploracji.
Do miasteczka Matala dojeżdżamy popołudniu. Po rez kolejny przekonujemy się, że to co na mapie wydaje się niewielką odległością, w rzeczywistości to ponad 2 godziny jazdy. Matala to mała, ale popularna miejscowość na południowym wybrzeżu Krety. Latem odbywają się tu koncerty, nawiązujące do lat 60-tych i koczujących w tutejszych jaskiniach hipisów.
W znajdującym się przy plaży klifie wykuto jaskinie, które w dawnych czasach służyły jako domy i grobowce. Obecnie teren jest zagrodzony i dostępny bezpłatnie tylko za dnia, a z góry rozpościera się ładny widok na zatokę.
Jaskinie są bardzo niskie, nawet mała Daria musi się schylać.
Plaża i miasteczko Matala widziana ze skał.
Dużą atrakcją tego miejsca są jaskinie wyżłobione w klifie tysiące lat temu. Nikt dokładnie nie wie kiedy groty powstały, uważa się jednak, że prawdopodobnie w czasach prehistorycznych niektóre z nich zostały zaadoptowane jako schronienia lub domy. W okresie antycznym pełniły podobno też funkcję grobowców.
Dziś falowało bardzo mocno, mieliśmy tyle radości z pluskania się w ciepły morzu.
Xiaomi yi (obróbka w Adobe Lightroom), robi całkiem fajne zdjęcia :) Czas wracać do hotelu na drugim końcu wyspy.