Zgodnie z zapowiedzią uderzyliśmy do kina na film Samasara. Pełni nadziei i oczekiwań po filmie Baraka (ten sam reżyser) który odkryliśmy kilka lat temu zupełnie przypadkowo…
Choć film był już bardzo stary, premierę miał w 1992r. w niczym się nie zastrzał. Baraka pokazuje zmienność, różnorodność naszej planety i relacje, w jakich pozostaje z nią człowiek. Film w którym nie pada ani jedno słowo, nie ma tu klasycznej fabuły, a mimo to nie można oderwać oczu od ekranu. Piękna muzyka, mistyczne miejsca. Jeśli nie widzieliście to koniecznie zobaczcie!
[b]uT74UGqwcFc[/b]
a jaka jest Samsara?
Niewątpliwie zachwyca obrazem i muzyką od samego początku aż do ostatniej minuty. Sceny które utkwiły mi najbardziej w głowie to, „płynący” tłum ludzi modlących się przy Mecce, niesamowite zdjęcia Birmańskich świątyń z lotu ptaka, zapierające zdjęcia z Dubaju którego z podobnej perspektywy z jakiej niestety nie udało się nam zobaczyć, śliczna Chińska dziewczyna w doskonałym, perfekcyjnym tańcu, lot nad ulicami nowoczesnego miasta (tu od razu przypomniał mi się widok z naszego samolotu lecącego nad wielkim, nowoczesnym Bangkokiem) czy niezwykłe wodospady gdzieś w Afryce. Jednak Samsara jest dla mnie bardziej odległa niż Baraka. Bo ta ostatnia przemierza przez kraje które dla mnie są dużo ciekawsze i bliższe. Choć oglądając pierwszy raz ten film, nie mieliśmy pojęcia że część z tym pięknych miejsc zobaczymy w tak nieodległym czasie! Niezwykły rytualny Kecak Dance i piękne pola ryżowe na Bali, czy kadry z ulicy rozkoszy w Bangkoku. W Barace jest wiele krajów które niewątpliwie znajdą się kiedyś na liście koniecznych do zobaczenia a w zasadzie to już są na tej liście. Mam tu na myśli przede wszystkim Indie, Kambodżę, i jeszcze więcej Indonezji :)
[b]qp967YAAdNk[/b]
Samsara trochę przytłacza scenami z europejskich świątyń, które są zimne, a organowa muzyka w tle przyprawia o gęsią skórkę. Jest też kilka scen które są nieomal identyczne jak we wcześniejszej wersji, ale jakie to sami zobaczycie… Nie widać też w tym filmie takiej dynamiki i zróżnicowanego tempa narracji jaki miało to miejsce w Barace. Muzyka choć po części stworzona przez tych samych artystów: Dead Can Dance, Lisę Gerrard to nie nawiązuje już tak wyraźnie do krajów w których toczy się akcja, jest bardziej neutralna. Film warto i trzeba zobaczyć, zachęcamy mocno. Zainspiruje mamy nadzieje wiele osób do odkrywania świata, choć na pewno nie dziewczyny które siedziały na nami i bez przerwy się śmiały, do dziś nie wiem z czego? Koniecznie idźcie do kina bez popkornowego bo w tych z popcornem będzie takich więcej! W Krakowie polecam Ars lub Kino Pod baranami. Takiego filmu nie można popijać colą.
To znajdziecie mapę gdzie kręcono sceny z Baraki i Samsary wwwbarakasamsara.com