Mało piszę i mało dodaje zdjęć, powodów jest wiele… Jesteśmy grupą 8 osobową, która niestety podobnie jak ja uwielbia internet. Kiedy wszyscy się podłączymy jest katastrofa :) Mój mały netbook nie radzi sobie za dobrze z wielkimi plikami z Nikona… Otwieranie jednego zdjęcia w prostym programie do obróbki trwa wieki…
Zdjęcie jeszcze z Koh Phi Phi, na którym wybawiliśmy się trochę pochodziliśmy i popływaliśmy w rożnych malowniczych zakątkach.
Z wyspy pojechaliśmy w stronę Kuala Lumpur… podróż trwała prawie dobę! Tyle przesiadek, prom, 3 busy, autobus…
W Kuala Lumpur jak to w Kuala Lumpur, pyszne jedzenie w Chińskiej dzielnicy, podkreślam słowo pyszne bo jesteśmy już na Filipinach…
Kto był ten wie, jaki to koszmar kulinarny, ale o tym jeszcze będę pisał.
Na Batu Caves przenieśliśmy się znowu na chwilę do Indii, a mnie ktoś z pielgrzymów postanowił przekazać na ofiarę moje japonki. Chodzenie po asfalcie rozgrzanym do 60-70c’ na boso to doznanie wyjątkowe!
Lot AirAsia z KL do Kalibo, lotniska znanego z tego że nie jeden samolot nie wyhamował tu na krótkim pasie przebiegł bez najmniejszych problemów.
Dziś siedzimy już na Boracay i pięknie jest!